Z
perspektywy Asi :
Siedzieliśmy
z Louisem w samochodzie przed hotelem.
- Dobra
zbieram się. Dobranoc.- powiedziałam.- Dzięki za podwiezienie.
- Ej,
ej. Nie zapomniałaś o czymś?- zapytał. Rozejrzałam się po
samochodzie.
- Nie
no wszystko chyba mam...- oznajmiłam zdezorientowana.
- Oj
ty...- zaśmiał się.- Chodź tu.- przywołał mnie do siebie
palcem. Pochyliłam się nad deską rozdzielczą i musnęłam szybko
jego wargi.
- Ej
co tak krótko?- zapytał smutno.
- Wystarczy
jak na jeden dzień. Dobranoc.- powiedziałam pokazując mu język i
wyszłam z auta. Pomachałam mu jeszcze i w pewnym momencie przed
oczami mignęła mi jakaś postać. Odwróciłam się jeszcze raz by
spojrzeć kto to. Harry. I Nora... Ja nie mogę ! Co to miało niby
być?! Chłopak się od niej odsunął, tak jakby był przyłapany
na gorącym uczynku po czym po prostu skierował się w stronę
samochodu.
Boże...
Przetarłam czoło dłonią nie wiedząc co mam o tym wszystkim
myśleć.
Otworzyłam
drzwi do apartamentu. W salonie nikogo nie było. Weszłam do pokoju
Dominiki. Leżała na łóżku z słuchawkami w uszach czytając
jakąś książkę. Nie zauważyła mnie. Światła były
przygaszone, więc tym lepiej dla mnie. Przeczołgałam się po
podłodze zbliżając się do jej łóżka. Powoli traciłam nad sobą
kontrolę i już myślałam, że wybuchnę śmiechem, ale się
powstrzymałam. Poczekałam chwilę na odpowiedni moment i
przesunęłam ręką po jej nodze, czekajac na jej reakcję.
Tak
szybko wstała, że upadła na podłogę, a że na niej leżałam
ja... No, więc więcej nie muszę mówić...
Zaczęłam
się śmiać jak głupia zrzucając ją z siebie. Ta tylko zmierzyła
mnie „niby to” groźnym spojrzeniem i sięgnęła po poduszkę,
po chwili rzucając nią we mnie.
Odwdzięczyłam
się, żeby nie było...:D
Śmiałyśmy
się, okładałyśmy, dopóki nie straciłyśmy już siły i
runęłyśmy na łóżko.
- Aśka
ty napaleńcu! Co to miało niby być!? A poza tym to co to za
zaciesz?- zapytała szturchając mnie w ramię.
- No
przecież normalnie się zachowuję.- powiedziałam wymijająco. Na
jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Taaa...
? - zapytała wątpiąco.
- Nooooo... - przytaknęłam w podobnym tonie.
- Kłamiesz. - stwierdziła po dłuższej chwili przyglądania mi się.
- Nie!
- zaprzeczyłam. Może przedwcześnie...
Zmrużyła
oczy dalej mi się przyglądając, z sekundy na sekundę coraz
intensywniej... No i nie wytrzymałam.
- Dobra,
już dobra! Bo ja i Louis... - zaczęłam.
- Wiedziałam!
No po prostu wiedziałam! - krzyknęła ucieszona i rzuciła się na
łóżko.
Zerknęłam
na nią zadowolona, że dowiedziała się o wszystkim w miarę
odpowiednim momencie.
- To
ja idę spać. - powiedziałam. - Dobranoc kochanko. - rzuciłam
robiąc dzióbek.
Dominika
oblizała tylko górną wargę i powróciła do lektury.
No
ładnie... W tak krótkim czasie dorobiłam się kochanki i chłopaka
jednocześnie. - pomyślałam wpadając do kuchni w poszukiwaniu
wody i czegoś słodkiego. W jednej chwili zrobiło mi się jej
strasznie szkoda, podczas gdy ja i wszyscy dookoła mogą się
wydawać najszczęśliwszymi ludźmi na świecie, jej najbliższy kolega jest zdradzany przez dziewczynę z jej drugim " kolegą"... Po prostu świetnie...
Jak
jeszcze dojdzie do tego wszystkiego Niall i jego mina zbitego psa... Żyć się odechciewa. Dlaczego wszystkie problemy spotykają ludzi,
których kocham, a nie mnie ?!- zastanawiałam się opróżniając
zawartość butelki i jednocześnie rozglądając się po kontach.
Położyłam
się na łóżku, myśli z mojej głowy jakby wyparowały. Po kilku
krótkich chwilach po prostu zasnęłam. Mimo ciężkiego i zarazem
pięknego dnia, noc miałam spokojną.
Następnego
dnia...
Prawie
zapomniałam o tym co wczoraj się wydarzyło... Dzisiejszy
dzień zapowiadał się świetnie: pogoda była niezła (przynajmniej nie lało), rano
zobaczyłam całkiem dobre śniadanie na stole (Dominika się
postarała), no i miałam się dzisiaj spotkać z Louisem...
Jakiś
czas później …
Zeszłam
na dół, gdzie Lou miał na mnie czekać. Rozejrzałam się, nie
mogąc go nigdzie dostrzec... Po chwili wyłapałam wzrokiem coś co
mogło go przypominać. Stał tyłem, ale byłam pewna, że to on. W
holu była totalna pustka, więc mogłam sobie pozwolić, na chwilkę
głupoty. Rozbiegłam się po czym wskoczyłam mu na plecy. Chwilami
po prostu zachowywałam się jak małe dziecko, może to dlatego, że
nigdy nie mogłam pogodziś się z dorastaniem... Zakryłam mu oczy
ręką.
- Zgadnij kto to. - szepnęłam mu do ucha.
Nie widziałam jego twarzy, ale czułam jak się uśmiecha.
- Harry... - mruknął - Tak, zdecydowanie Harry... Dawaj no buziaka.
- Świr.- stwierdziłam stając naprzeciwko niego, ściągając mu okulary z nosa i zakładając sobie.
- Ładnie ci. - stwierdził.
- Wiem.
- To gdzie sobie życzysz dzisiaj jechać?- zapytał patrząc mi w oczy.
- Mi to obojętne, zdaję się na ciebie. - powiedziałam oddając mu własność. Louis zagadkowo się uśmiechnął. Wyszliśmy na parking starając się nie zwracać na siebie zbyt dużej uwagi, która nie była żadnemu z nas potrzebna...Usiadłam wygodnie, rozkoszując się widokiem ulic miasta i ukradkowymi spojrzeniami rzucanymi w stronę mojego kierowcy.
- Nie to że jestem natrętna czy coś, ale gdzie my właściwie jedziemy i czy daleko jeszcze? - zapytałam chłopaka, który wciąż się uśmiechał.
- Już prawie jesteśmy na miejscu. - oznajmił spoglądając na mnie, ale skupiając się jednocześnie na drodze.
- Zgadnij kto to. - szepnęłam mu do ucha.
Nie widziałam jego twarzy, ale czułam jak się uśmiecha.
- Harry... - mruknął - Tak, zdecydowanie Harry... Dawaj no buziaka.
- Świr.- stwierdziłam stając naprzeciwko niego, ściągając mu okulary z nosa i zakładając sobie.
- Ładnie ci. - stwierdził.
- Wiem.
- To gdzie sobie życzysz dzisiaj jechać?- zapytał patrząc mi w oczy.
- Mi to obojętne, zdaję się na ciebie. - powiedziałam oddając mu własność. Louis zagadkowo się uśmiechnął. Wyszliśmy na parking starając się nie zwracać na siebie zbyt dużej uwagi, która nie była żadnemu z nas potrzebna...Usiadłam wygodnie, rozkoszując się widokiem ulic miasta i ukradkowymi spojrzeniami rzucanymi w stronę mojego kierowcy.
- Nie to że jestem natrętna czy coś, ale gdzie my właściwie jedziemy i czy daleko jeszcze? - zapytałam chłopaka, który wciąż się uśmiechał.
- Już prawie jesteśmy na miejscu. - oznajmił spoglądając na mnie, ale skupiając się jednocześnie na drodze.
Z
perspektywy autorek:
Po
dosyć długim czasie podróży Louis zatrzymał samochód zjeżdżając
w polną drogę. Dziewczyna wysiadła i oczarowana miejscem
rozejrzała się dookoła. Przez chwilę nie była w stanie
wypowiedzieć słowa, spojrzała w kierunku rozciągającego się
jeziora i lasu, który je otaczał, mimo lekkiego zachmurzenia całość
prezentowała się niezwykle.
Niedaleko
znajdował się średniej wielkości drewniany dom i wychodząca na
jezioro grobla.
- I jak ci się tu podoba ? - zapytał zerkając na nią niepewnie.
- Cudnie.- szepnęła.- Tak cicho...
- I jak ci się tu podoba ? - zapytał zerkając na nią niepewnie.
- Cudnie.- szepnęła.- Tak cicho...
Chłopak
obszedł samochód i stanął obok niej. Cieszył się, że to
miejsce wywarło na niej takie wrażenie. Objął ją w talii, przez
kilka chwil stali tak po prostu, bez żadnych zbędnych gestów. Po prostu rozkoszowali się spokojem tego miejsca.
- Chodźmy się przejść. - zaproponowała Asia w pewnym momencie.
- Chodźmy się przejść. - zaproponowała Asia w pewnym momencie.
Louis
tylko skinął głową i nie wypuszczając jej z objęć ruszył za nią do
przystani. Dziewczyna usiadła na krawędzi grobli. - Czy to miejsce do kogoś należy.. ?
- Tak. - odpowiedział chłopak z uśmiechem siadając obok. - Do naszego menadżera. Ale mam klucz i razem z chłopakami możemy tu przyjeżdżać kiedy tylko chcemy. W sumie to moglibyśmy się tu wszyscy wybrać w przyszłym tygodniu na kilka dni...
- Lou... - westchnęła cicho. - Cieszę się, że tamtego wieczoru w ferie was spotkałyśmy...
Chłopak nie powiedział nic tylko przysunął się do niej bliżej, tak że mogła poczuć jego ciepło, zapach i czułość jaka przez niego przepływała. Po krótkiej chwili przylgnęli do siebie tak, jakby nie widzieli się co najmniej kilka lat, a nie od wczoraj...
- Tak. - odpowiedział chłopak z uśmiechem siadając obok. - Do naszego menadżera. Ale mam klucz i razem z chłopakami możemy tu przyjeżdżać kiedy tylko chcemy. W sumie to moglibyśmy się tu wszyscy wybrać w przyszłym tygodniu na kilka dni...
- Lou... - westchnęła cicho. - Cieszę się, że tamtego wieczoru w ferie was spotkałyśmy...
Chłopak nie powiedział nic tylko przysunął się do niej bliżej, tak że mogła poczuć jego ciepło, zapach i czułość jaka przez niego przepływała. Po krótkiej chwili przylgnęli do siebie tak, jakby nie widzieli się co najmniej kilka lat, a nie od wczoraj...
Z
perspektywy Asi:
Siedzieliśmy
tak po prostu, Louis lekko się nade mną pochylił, poczułam jak w momencie robi mi się gorąco.
Wiedziałam do czego za krótką chwilę dojdzie… Za każdym razem
przed pocałunkiem towarzyszy mi popobne wrażenie (bardzo
przyjemne). Minęła długa "chwilka" nim się od siebie odkleiliśmy. Louis spojrzał mi w oczy. Uśmiechnęłam się, a po
chwili wybuchnęliśmy śmiechem , tak bez powodu.
- Chodź. - powiedział chłopak wstając.
- Gdzie?
- Oj, zobaczysz. Jeszcze tu wrócimy. - wyciągnęłam rękę, aby pomógł mi wstać. Ale głupek jak to głupek pociągnął mnie z całej siły tak, że na niego wpadłam, no i kolejny wybuch śmiechu.
No tak, moje życie zawsze było wesołe, ale z Louisem można zrywać boki z byle czego.
Szliśmy obok siebie rozmawiając, to było chyba jedyne miejsce, w którym nikt nie dałby rady nam przeszkodzić, albo podsłuchiwać. W pewnej chwili rozmowa zeszła na temat Dominiki i Harrego. Przypominiałam sobie o tym co wczoraj widziałam, zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że ja się tak dobrze bawię, a ona siedzi tam sama niczego nie świadoma… Chris był w podobnej sytuacji, a nawet gorszej, bo jego zdradzała własna dziewczyna…
Szliśmy drogą, tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam dużego kamienia i na niego stanęłam. Poleciałam do przodu z krzykiem. Louis złąpał mnie za ramię, dzięki czemu uniknęłam upadku.
- Ale z ciebie… - westchnął z uśmiechem doprowadzając mnie do pozycji pionowej.
- No dokończ. - powiedziałam ze śmiechem. - Chyba już musiy wracać, wujek już zaczyna mieć na mnie nerwa, że ciągle mnie nie ma. Dzisiaj miał nam powiedzieć coś „niewiarygodnie ważnego” więc niestety, ale muszę być wcześniej…
Louis stanął przede mną i położył mi palca na ustach jednocześnie mnie uciszając. Wciąż nie mogłam wyjść z podziwu nad tym, że tak dobrze się dogadujemy. Dotąd myślałam, że coś takiego jest niemożliwe. Podobno gdy do przyjaźni doda się pożądanie wychodzi z tego miłość...
Niedługo potem zawróciliśmy w drogę powrotną do samochodu, rozmawialiśmy chyba na wszytkie możliwe tematy (głupich i śmiesznych nie zabrakło). Teraz do mnie dotarło, że jesteśmy do siebie podobni: oboje boimy się dorosnąć, przeraża nas to, że kiedyś już nas nie będzie, że się zestarzejemy… Naszą bronią na wszystko był humor i wygłupy - coś co działało zawsze, w każdej sytuacji.
Celowo lekko dotknęłam jego dłoni, wcześniej, przy wszytkich nie odważyłabym się na taki gest. Lou zerknął na mnie, nieśmiało się uśmiechnął, a na jego policzkach pojawiły się słodkie rumieńce. Nie sądziłam, że jestem w stanie tak zadziałać na chłopaka, zwłaszcza na niego, który niczego nie bierze na poważnie i nie przejmuje się drobiazgami.
W tym momencie chwycił całą moją rękę swoją. Jego dotyk dał mi niesamowite poczucie bezpieczeństwa.
Po kilkunastu minutach marszu doszliśmy do auta. Szkoda mi było, że tak szybko muszę wyjeżdżać z tego miejsca. Jego spokój działał na mnie w kojący sposób. No ale, trudno. Trzeba to trzeba.
No i następny za nami :)
Dziękujemy za wejścia i komentarze :)
I przepraszamy z góry za to co zaraz zrobimy:
25 komentarzy = nowy rozdział.
Tak. Jest szantaż :D Taakkiii malutkiii :D
Pozdrawiamy D&A ;*
- Chodź. - powiedział chłopak wstając.
- Gdzie?
- Oj, zobaczysz. Jeszcze tu wrócimy. - wyciągnęłam rękę, aby pomógł mi wstać. Ale głupek jak to głupek pociągnął mnie z całej siły tak, że na niego wpadłam, no i kolejny wybuch śmiechu.
No tak, moje życie zawsze było wesołe, ale z Louisem można zrywać boki z byle czego.
Szliśmy obok siebie rozmawiając, to było chyba jedyne miejsce, w którym nikt nie dałby rady nam przeszkodzić, albo podsłuchiwać. W pewnej chwili rozmowa zeszła na temat Dominiki i Harrego. Przypominiałam sobie o tym co wczoraj widziałam, zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że ja się tak dobrze bawię, a ona siedzi tam sama niczego nie świadoma… Chris był w podobnej sytuacji, a nawet gorszej, bo jego zdradzała własna dziewczyna…
Szliśmy drogą, tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam dużego kamienia i na niego stanęłam. Poleciałam do przodu z krzykiem. Louis złąpał mnie za ramię, dzięki czemu uniknęłam upadku.
- Ale z ciebie… - westchnął z uśmiechem doprowadzając mnie do pozycji pionowej.
- No dokończ. - powiedziałam ze śmiechem. - Chyba już musiy wracać, wujek już zaczyna mieć na mnie nerwa, że ciągle mnie nie ma. Dzisiaj miał nam powiedzieć coś „niewiarygodnie ważnego” więc niestety, ale muszę być wcześniej…
Louis stanął przede mną i położył mi palca na ustach jednocześnie mnie uciszając. Wciąż nie mogłam wyjść z podziwu nad tym, że tak dobrze się dogadujemy. Dotąd myślałam, że coś takiego jest niemożliwe. Podobno gdy do przyjaźni doda się pożądanie wychodzi z tego miłość...
Niedługo potem zawróciliśmy w drogę powrotną do samochodu, rozmawialiśmy chyba na wszytkie możliwe tematy (głupich i śmiesznych nie zabrakło). Teraz do mnie dotarło, że jesteśmy do siebie podobni: oboje boimy się dorosnąć, przeraża nas to, że kiedyś już nas nie będzie, że się zestarzejemy… Naszą bronią na wszystko był humor i wygłupy - coś co działało zawsze, w każdej sytuacji.
Celowo lekko dotknęłam jego dłoni, wcześniej, przy wszytkich nie odważyłabym się na taki gest. Lou zerknął na mnie, nieśmiało się uśmiechnął, a na jego policzkach pojawiły się słodkie rumieńce. Nie sądziłam, że jestem w stanie tak zadziałać na chłopaka, zwłaszcza na niego, który niczego nie bierze na poważnie i nie przejmuje się drobiazgami.
W tym momencie chwycił całą moją rękę swoją. Jego dotyk dał mi niesamowite poczucie bezpieczeństwa.
Po kilkunastu minutach marszu doszliśmy do auta. Szkoda mi było, że tak szybko muszę wyjeżdżać z tego miejsca. Jego spokój działał na mnie w kojący sposób. No ale, trudno. Trzeba to trzeba.
No i następny za nami :)
Dziękujemy za wejścia i komentarze :)
I przepraszamy z góry za to co zaraz zrobimy:
25 komentarzy = nowy rozdział.
Tak. Jest szantaż :D Taakkiii malutkiii :D
Pozdrawiamy D&A ;*