Prosimy o to abyście zostawili po sobie komentarz pod tym postem. To już ostatni, a dla nas jest to bardzo ważne. Nie musicie się rozpisywać wystarczy głupi uśmieszek czy coś w tym stylu. Z góry DZIĘKUJEMY :)
Z
perspektywy Dominiki:
Wyszłam
na zewnątrz i oparłam się o ścianę budynku w którym odbywało
się przyjęcie. Harry stanął obok mnie z rękami włożonymi w
kieszenie. Spojrzałam na niego kątem oka i się uśmiechnęłam.
Też na mnie spojrzał.
- Z
czego się cieszysz?- zapytał z uśmiechem.
- Jesteśmy
na weselu, jest się z czego cieszyć.- powiedziałam spoglądając
na niego i mimowolnie unosząc kąciki ust do góry. Spojrzał na
mnie tym wzrokiem który tak uwielbiałam, a zarazem nienawidziłam
za to, że tak na mnie działa.
- Więc
wróciliście do siebie z July?- bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Boże ja to naprawdę powiedziałam na głos. Kurde....
Teraz będzie miał satysfakcję z tego że mnie to w jakiś sposób
poruszyło. Pewnie pomyśli, że jestem zazdrosna, no bo przecież
nie jestem prawda?
Uśmiechnął
się do mnie cwaniacko. Przygryzłam dolną wargę.
- Nie,
nie jesteśmy razem, jeśli tak bardzo cię to nurtuje.- powiedział
zadziornie.
- Nie
ja tak tylko z ciekawości...- powiedziałam na co chłopak się
zaśmiał. - Śmiejesz się ze mnie?- powiedziałam uderzając go w
ramię.Rozejrzał
się wokoło.
- Przestań
bo pomyślą jeszcze, ze flirtujemy.- powiedział z uśmiechem.
- Mogę
uderzyć mocniej.
- Wtedy
pomyślą, że się nade mną znęcasz.- oznajmił poważnie.
Wybuchnęłam śmiechem na widok jego miny.Cofnęłam
się o krok i odwróciłam się chcąc spojrzeć co się dzieje za
drzwiami. Dosłownie szczęka mi opadła. Odwróciłam się
gwałtownie w stronę Harrego i zderzyłam się z nim.
- Nie
mogłaś się oprzeć by się chociażby o mnie otrzeć?
- Haha
śmieszne.- powiedziałam i pociągnęłam go za krawat.
- Patrz.-
powiedziałam.
- Kurde
całują się!.- powiedział Harry.
- Co?!-
spojrzałam w stronę Asi i Nialla. Wczesniej widziałam tylko jak
się przytulali w tańcu. Uśmiechnęłam się i uwiesiłam Harremu
na szyi.
- Jest,
jest, jest. Nareszcie.- powiedziałam.
- Niall
dobra robota.- oparł Harry, a ja się zaśmiałam. Spojrzałam w
jego zielone tęczówki....
- Chłopaki zaraz występujecie.- powiedział jakiś facet.
- Że
co?- zapytałam patrząc się na Harrego.
Uśmiechnął
się słodko i szepnął:
- Zobaczysz.
Po
czym znikł mi z pola widzenia. Uśmiechnęłam się i szybko
weszłam do środka. Chciałam zobaczyć co tam ciekawego wymyślili. Zobaczyłam
chłopaków ustwiających się na scenie.
- Coś
specjalnego dla państwa młodych i wszystkich tutaj
zebranych.- powiedział do mikrofonu Liam. Spojrzałam na Harrego.
Pochwycił mój wzrok.Usłyszałam
pierwsze dźwięki melodii. Moja ich ulubiona piosenka.
Liam:
I’m broken, do you hear me?
I’m blinded, ‘cuz you are everything I see
I’m dancing, alone
I’m praying
That your heart will just turn around
And as I walk up to your door
My head turns to face the floor
Cause I can’t look you in the eyes and say
Harry:
When he opens his arms and hold you close tonight
It just won't feel right
Cause I can love you more than this, yeah.
When he lays you down I might just die inside
It just don’t feel right
Cause I can love you more than this
Love you more than this
I’m broken, do you hear me?
I’m blinded, ‘cuz you are everything I see
I’m dancing, alone
I’m praying
That your heart will just turn around
And as I walk up to your door
My head turns to face the floor
Cause I can’t look you in the eyes and say
Harry:
When he opens his arms and hold you close tonight
It just won't feel right
Cause I can love you more than this, yeah.
When he lays you down I might just die inside
It just don’t feel right
Cause I can love you more than this
Love you more than this
Harry
ciągle spoglądał w moją stronę, sprawiając że nie potrafiłam
ustać w miejscu. Miałam ochotę po prostu z tamtąd uciec.... Uciec od
woich myśli...
Niall:
If I’m louder, would you see me?
Would you lay down in my arms and rescue me?
Cause we are the same
You save me
when you leave it’s gone again
Solówka
Nialla była mocna. Zaczął śpiewac równocześnie zchodząc ze
sceny i zbliżając się do stojącej po drugiej stronie
pomieszczenia Asi. Patrzył ciągle jej w oczy, nie mógł oderwać
od niej wzroku. Gdy skończył i zaczęłą się część, którą śpiewał Louis, położył swoją dłoń na jej policzku i musnął delikatnie jej usta,
gdy się odsunął ona przuciągnęłą go do siebie za koszulę i
oddała pocałunek. Wszycy zaczeli bić im brawo, a oni oderwali się
od siebie z szerokimi uśmiechami na twarzy.
Usłyszałam
głos Harrego, chyba jako jedyna zwróciłam się w jego stronę
wszyscy inni dalej byli zapatrzeni w blond parę :D
Patrzył
na mnie takim przenikliwym wzrokiem. Zrobił krok do przodu, a ja pokręciłam
głową i ruszyłam w stronę łazienek.
Harry wybiegł za mną. Nikt na szczęscie nie zauważył tej
nieszczęsnej sytuacji, chłopcy dalej śpiewali tyle ze bez Harrego.
Weszłam
do damskiej toalety i oparłam dłonie na umywalce wbijajać wzrok w
swoje ręce.
Ale
jesteś głupia, zostwiasz takiego chłopaka. Gdybym mogła to wyszłabym z ciebie i dała porzadnie w twarz. - powiedziała moja
podświadomość.
Sama
bym sobie dała porządnego kopa...
- Wszystko
w porządku?
No
nie nawet do damskiej toalety się wpakował.
- Nie
widziałeś tabliczki?! Męska obok.- warknęłam.
Nastała krępumąca cisza
- Powiedz
coś.- oznajmił Harry. Uniosłam na niego swój wzrok.
- Co
mam ci powiedzieć. To, że przez te miesiące kiedy wyjechałam nie
było dnia żebym o tobie nie pomyślała? Że widząc twoje zdjęcia na
portalach plotkarskich z jakimiś fankami robiłam się zazdrosna bo tak naprawdę chciałam być wtedy na ich miejscu. Że
słysząc wasze piosenki ciągle stawałeś mi przed oczami?! Mam
ci się przyznać ze się w tobie zakochałam?!
Nic nie odpowiedział. Nawet nie uniosłam na niego wzroku.
- Przepraszam
ja tak się starałam wyłączyć te wszystkie uczucia, ale nie umiem. Ja się tak bałam tego ze się zakocham, że to się skończy, że będzie tak boleć... - powiedziałam z zaszklonymi oczami.
" Każde głębsze uczucie prowadzi do cierpienia.
Miłość bez cierpienia nie jest miłością."
- ksiądz Jan Twardowski.
Grudzień - pięć miesięcy później...
Z Perspektywy Asi:
Siedziałam w swoim pokoju zapatrzona w widok za oknem. Przypomniały mi się wakacje, nie wiem sama dlaczego, przecież jest zima, co to ma do siebie?
Te dwa miesiące, które przysporzyły mi i szczęścia i kłopotu. Nigdy nie wierzyłam w miłość na odległość. To nie ma racji bytu. A jednak razem z Niallem podjęliśmy się tego wyzwania.
Jako, że byliśmy tak jakby "oficjalnie" parą, przykrych komentarzy na mój temat nie brakowało, ale starałam się unikać ich czytania, chociaż czasem ciekawość bierze górę. Nie zawsze wychodzi mi to na dobre. W szkole stanowiłam nie lada sensację. Przynajmniej na początku tak było. Teraz jest w miarę normalnie.
Po raz pierwszy czułam, że mam kogoś na kim mi ogromnie zależy i kto to odwzajemnia.
Na ferie świąteczne nasza rodzina wybiera się właśnie do Anglii. Dzięki temu weselu jakoś bardziej utrzymujemy kontakt z wujkiem niż wcześniej. Raz oni przyjeżdżają do nas do Polski, raz my do nich. Jest całkiem dobrze.
Ten wyjazd naprawdę tyle dla mnie znaczył. Ostatni raz widziałam się z Niallem trzy miesiące temu. W jego urodziny. Tęskniłam za nim jak cholera.
Było mnóstwo rozmów przez telefon, internet....
Ale to nie to samo co dotyk, pocałunek...
Na samą myśl o tych wszystkich czułościach, aż moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze.
Kilka dni później...
Rozejrzałam się po pokoju. Wydawał mi się jakiś taki pusty. W końcu całe wakacje dzieliłam go z Dominiką, a teraz jestem tu sama. Tęsknię za nią. Z siostrą widuję się chyba nawet rzadziej niż z Niallem, po jej wyprowadzce do Manchester'u. Chociaż trudno powiedzieć, ze ona tam mieszka. Ciągle kursuje:
Manchester - Londyn
Londyn - Manchester.
Moim jedynym marzeniem są studia w Anglii. Inżynieria budowlana, coś w tym stylu.
Ale to jeszcze prawie trzy lata. Najpierw muszę skończyć liceum w Polsce.
Z rozmyślań wyrwała mnie moja mama, która wbiegła do pokoju. No tak muszę się przyzwyczaić, że przecież dzielę ten apartament z rodzicami i bratem. Ogarnij się dziewczyno.
Od samego rana nie byłam w stanie patrzeć na nikogo z rodziny, gdy dostałam telefon od Nialla informujący mnie o tym, że nie spotkamy się dzisiaj wieczorem tylko w miarę dobrych warunków pogodowych w Wigilię Bożego Narodzenia, chociaż i to stało pod znakiem zapytania... A ja nie mogłam sobie wyobrazić świąt bez niego...
- Mamy dla ciebie niespodziankę! - powiedziała entuzjastycznie mama potrząsając blond czupryną.- Chodź szybko!
Od samego rana nie byłam w stanie patrzeć na nikogo z rodziny, gdy dostałam telefon od Nialla informujący mnie o tym, że nie spotkamy się dzisiaj wieczorem tylko w miarę dobrych warunków pogodowych w Wigilię Bożego Narodzenia, chociaż i to stało pod znakiem zapytania... A ja nie mogłam sobie wyobrazić świąt bez niego...
- Mamy dla ciebie niespodziankę! - powiedziała entuzjastycznie mama potrząsając blond czupryną.- Chodź szybko!
- Nie lubię niespodzianek ... - burknęłam, ale ona wciąż nie zrażona moim nastawieniem holowała mnie w stronę salonu, niemal podskakując z podniecenia.
Rozejrzałam się po świecącym pustką salonie, wszystko wyglądało dokładnie tak samo jak rano.
- A teraz, jeżeli jesteś ciekawa to marsz do kuchni. - powiedziała śmiejąc się jak szalona, no i wiadomo po kim to mam... Ona też nie umiała utrzymać powagi nawet jak sytuacja tego wymagała.
Wolnym krokiem weszłam do pomieszczenia...
Zmierzyłam z niedowierzaniem stojącą tyłem do mnie postać w ciemnych spodniach, turkusowej koszulce i czapce świętego Mikołaja, spod której wystawały zwijające się w loki i fale jasnoblond włosy.
Chłopak odwrócił się do mnie przodem, tak że mogłam go obejrzeć w pełnej okazałości, niesprawiedliwie piękne niebieskie oczy, ten chłopięcy "łobuzerski" uśmieszek... Aaah , moje serce zabiło wręcz nieznośnie szybko.
Nie myślałam, robiłam to na co miałam w tym momencie ochotę, czyli rzuciłam mu się w ramiona z rozbiegu, a konkretniej to skoczyłam na niego i oplotłam nogami ściskając z całych sił. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. byłam w totalnym szoku, miałam go zobaczyć dopiero za parę dni, a mam go teraz przed sobą...
- Niall jak ty, tu...?
- Nic nie mów nie przerywaj chwili - mruknął ze śmiechem.
Więc nic nie mówiliśmy, tak było łatwiej, po prostu przylgnęliśmy do siebie w czułym pocałunku.
- Ekhmm.. - usłyszałam moją mamę.- Chcecie coś do jedzenia?
- Ja nie, ale Niall na pewno.- odparłam.
- Ale co?- zaciekawił się blondas spoglądając na nas pytającym wzrokiem.
- Jesteś głodny co nie - to było bardziej twierdzenie niż pytanie, ale cóż taki już był Niall :)
- Zawsze. - zapewnił wciąż się szczerząc.
- Mamo, robimy kanapki. - zarządziłam.
- A babcia mówiła: " Weźcie bigos z Polski " jakby to tutaj jedzenia brakowało... :D- ironizowała mama, przeszukując lodówkę.
Zaśmiałam się, Niall też, chociaż nie miał pojęcia o co chodzi.
Jakiś czas później...
Jak przystało na grudzień, zmrok zapadł szybko, a śnieg prószył powoli dużymi płatkami, no musiałam przyznać, że atmosfera to była strasznie romantyczna, rodem z jakiegoś typowego romansidła... A ja jak to ja nieustanie śmiałam się, a blondas spoglądał na mnie z rozczuleniem wymieszanym z niepokojem i rozbawieniem. Mimo tego, że temperatura była niska to dłoń Nialla przyjemnie ciepła. Możliwie najwolniej jak się da szliśmy parkiem uważając na pozamarzane kałuże. W pewnej chwili wpadłam na kolejny "GENIALNY" pomysł, mianowicie naciągnęłam swojemu "kochasiowi" czapkę na oczy i puściłam się biegiem przed siebie w obawie przed zemstą.
Blondyn dogonił mnie zastraszająco szybko i złapał w talii a ja ległam jak długa na lodzie... A co było logiczne Niall na mnie, podparł się na łokciach, tak, że mogłam się przekręcić i zobaczyć jego oczy.
- Mała nie zadzieraj z IRISH- MEN' em! - zagroził śmiejąc się z moich nieporadnych prób wyswobodzenia się spod niego.
- Bo co?
- Bo nie.
Uniosłam jedną brew wątpiąco.
- I ? - zapytałam.
- Kocham cię. - powiedział zupełnie poważnie.
To był chyba pierwszy moment, kiedy ja " ta wygadana " nie wiedziałam co odpowiedzieć, chociaż doskonale znałam sens tego jakże krótkiego, a wymownego zdania.
- W czasie trasy spotkałem wiele dziewczyn i dopiero porównując ciebie z nimi dostrzegłem to jak bardzo się od nich różnisz i to jak strasznie jesteś wyjątkowa, a nie masz o tym pojęcia...
Tyle "niewyżytych" emocji się we mnie kumulowało, aż w końcu powiedziałam jedyną rzecz, której mogłam być w swoim życiu pewna.
- Ja też Cię kocham. - wiedziałam, że to z nim chcę dzielić wszystko: radość, smutek, to co dobre i to co złe. Wiedziałam, że to u jego boku chcę się cieszyć tym co zsyła los...
Rozejrzałam się po świecącym pustką salonie, wszystko wyglądało dokładnie tak samo jak rano.
- A teraz, jeżeli jesteś ciekawa to marsz do kuchni. - powiedziała śmiejąc się jak szalona, no i wiadomo po kim to mam... Ona też nie umiała utrzymać powagi nawet jak sytuacja tego wymagała.
Wolnym krokiem weszłam do pomieszczenia...
Zmierzyłam z niedowierzaniem stojącą tyłem do mnie postać w ciemnych spodniach, turkusowej koszulce i czapce świętego Mikołaja, spod której wystawały zwijające się w loki i fale jasnoblond włosy.
Chłopak odwrócił się do mnie przodem, tak że mogłam go obejrzeć w pełnej okazałości, niesprawiedliwie piękne niebieskie oczy, ten chłopięcy "łobuzerski" uśmieszek... Aaah , moje serce zabiło wręcz nieznośnie szybko.
Nie myślałam, robiłam to na co miałam w tym momencie ochotę, czyli rzuciłam mu się w ramiona z rozbiegu, a konkretniej to skoczyłam na niego i oplotłam nogami ściskając z całych sił. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. byłam w totalnym szoku, miałam go zobaczyć dopiero za parę dni, a mam go teraz przed sobą...
- Niall jak ty, tu...?
- Nic nie mów nie przerywaj chwili - mruknął ze śmiechem.
Więc nic nie mówiliśmy, tak było łatwiej, po prostu przylgnęliśmy do siebie w czułym pocałunku.
- Ekhmm.. - usłyszałam moją mamę.- Chcecie coś do jedzenia?
- Ja nie, ale Niall na pewno.- odparłam.
- Ale co?- zaciekawił się blondas spoglądając na nas pytającym wzrokiem.
- Jesteś głodny co nie - to było bardziej twierdzenie niż pytanie, ale cóż taki już był Niall :)
- Zawsze. - zapewnił wciąż się szczerząc.
- Mamo, robimy kanapki. - zarządziłam.
- A babcia mówiła: " Weźcie bigos z Polski " jakby to tutaj jedzenia brakowało... :D- ironizowała mama, przeszukując lodówkę.
Zaśmiałam się, Niall też, chociaż nie miał pojęcia o co chodzi.
Jakiś czas później...
Jak przystało na grudzień, zmrok zapadł szybko, a śnieg prószył powoli dużymi płatkami, no musiałam przyznać, że atmosfera to była strasznie romantyczna, rodem z jakiegoś typowego romansidła... A ja jak to ja nieustanie śmiałam się, a blondas spoglądał na mnie z rozczuleniem wymieszanym z niepokojem i rozbawieniem. Mimo tego, że temperatura była niska to dłoń Nialla przyjemnie ciepła. Możliwie najwolniej jak się da szliśmy parkiem uważając na pozamarzane kałuże. W pewnej chwili wpadłam na kolejny "GENIALNY" pomysł, mianowicie naciągnęłam swojemu "kochasiowi" czapkę na oczy i puściłam się biegiem przed siebie w obawie przed zemstą.
Blondyn dogonił mnie zastraszająco szybko i złapał w talii a ja ległam jak długa na lodzie... A co było logiczne Niall na mnie, podparł się na łokciach, tak, że mogłam się przekręcić i zobaczyć jego oczy.
- Mała nie zadzieraj z IRISH- MEN' em! - zagroził śmiejąc się z moich nieporadnych prób wyswobodzenia się spod niego.
- Bo co?
- Bo nie.
Uniosłam jedną brew wątpiąco.
- I ? - zapytałam.
- Kocham cię. - powiedział zupełnie poważnie.
To był chyba pierwszy moment, kiedy ja " ta wygadana " nie wiedziałam co odpowiedzieć, chociaż doskonale znałam sens tego jakże krótkiego, a wymownego zdania.
- W czasie trasy spotkałem wiele dziewczyn i dopiero porównując ciebie z nimi dostrzegłem to jak bardzo się od nich różnisz i to jak strasznie jesteś wyjątkowa, a nie masz o tym pojęcia...
Tyle "niewyżytych" emocji się we mnie kumulowało, aż w końcu powiedziałam jedyną rzecz, której mogłam być w swoim życiu pewna.
- Ja też Cię kocham. - wiedziałam, że to z nim chcę dzielić wszystko: radość, smutek, to co dobre i to co złe. Wiedziałam, że to u jego boku chcę się cieszyć tym co zsyła los...
Z perspektywy Dominiki:
Siedziałam właśnie w samolocie ze słuchawkami w uszach. Na kolanie trzymałam zeszyt. Pisałam zaległe wypracowanie, które będę musiała przy najbliższej okazji oddać nauczycielce od francuskiego.
Godzinę później...
Rozglądałam się po całym lotnisku, kiedy nie chcący na kogoś wpadłam. Wysiliłam się na szybkie "przepraszam" i poszłam dalej. Stanęłam na chwilę w miejscu. Poczułam czyjeś ramiona obejmujące mnie w talii.
- Tęskniłem.- usłyszałam znajomy głos. Chłopak wyszeptał to słowo drażniąc przy okazji swoim ciepłym oddechem moją szyję.
Uśmiechnęłam się do siebie ciągle stojąc do niego tyłem.
- Ja też Harry.- wyszeptałam, a chłopak powoli obrócił mnie w swoją stronę.
Uniosłam lekko głowę i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się i pocałował mnie delikatnie w usta.
- Cholernie tęskniłem.- dodał po chwili przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej.
Zaśmiałam się cicho.
- Nie widzieliśmy się tylko dwa tygodnie.- powiedziałam trochę smutno. Powinnam powiedzieć "aż", a nie tylko.
- To dla mnie wieczność.- oznajmił i przytulił mnie do siebie mocniej.
* * *
Z lotniska pojechaliśmy prosto do tymczasowego domu chłopaków. Ostatnio są zmuszeni do częstej zmiany miejsca zamieszkania.
Byliśmy sami. Harry skoczył po coś na górę. A ja siedziałam na kanapie owinięta kocem. Ta delikatna biel za oknem sprawiała, że w domu wydawało się jakoś tak przytulniej.
Usłyszałam głośny trzask i odgłos spadającego "czegoś".
Po chwili Harry krzyknął z góry.
- Nic mi nie jest.
Zaśmiałam się głośno.
- Ciota.- powiedziałam na głos.
- Słyszałem.- krzyknął z góry szatyn.
Znowu się uśmiechnęłam. Zwariowałam na punkcie tego debila. Gdybyśmy mogli widywać się codziennie na pewno nie miałam bym takich dobrych wyników w szkole. Przy nim nie mogę się na niczym skupić. Wystarczy, że na mnie z spojrzy tym niby "zadziornym" uśmiechem, a ja ledwie powstrzymuje wybuch śmiechu.
Brakuje mi tych jego tekstów na co dzień. On ma koncerty, ja szkołę. On często wyjeżdża z kraju, mnie też przecież nie ma codziennie w Londynie. Rozmowy przez telefon to już jednak nie to samo. W dobrym przypadku widzimy się raz na tydzień, czasem zdarzają się dwa tygodnie przerwy. Dłużej bez siebie byśmy nie wytrzymali. Przynajmniej ja tak mam, zresztą on chyba też.
Nagle poczułam jak "ktoś" odsuwa moje włosy z ramienia i całuje mnie delikatnie w szyję.
- Harry....- powiedziałam cicho uśmiechając się. Odwróciłam się do niego i złożyłam słodkiego buziaka na jego ustach.
- No ej... Co tak krótko? Tyle się nie widzieliśmy... Ja tu umieram.- wygiął usta w podkówkę. zaśmiałam się.- Nie ładnie.- dodał grożąc mi palcem.
Przygryzłam dolną wargę.
- Debil.- powiedziałam.
- Głupek.
- Idiota.
- A ty masz śliczne oczy.
-O teraz to już przegiąłeś przystojniaczku.- oznajmiłam i przyciągnęłam go do siebie za kołnierz od koszuli. Patrzyliśmy na siebie tak chwilę w ciszy, pożerając się nawzajem wzrokiem.
- Kocham Cię wiesz?- powiedział Harry zakładają mi niesforny kosmyk za ucho.
- A ja Cię nie lubię.- oznajmiłam pokazując mi język.
- Tak wiem. Ty mnie kochasz.- oznajmił uśmiechając się słodko.
- Też racja.- powiedziałam kiwając głową.- Harroldzie Edwardzie Styles kocham Cię miłością wieczną.- dodałam z uśmiechem całując chłopaka w kącik ust. Po chwili oparłam swoje czoło o jego.
To własnie takie chwile mają najwięcej magii. Są ulotne i niepowtarzalne i to nadaje im tej niezwykłości. Nie bójmy się ponieść uczuciom, pozwólmy im przejąć stery i przekonajmy się dokąd nas poniosą.
Koniec.
OSTATNI....
Nie wierzymy, że to już koniec, no ale wszystko zawsze się kiedyś kończy...
Będziemy tęsknić za tymi wszystkimi ciepłymi, wspierającymi komentarzami :)
To wy dawaliście nam kopa do pisania następnych rozdziałów ;)
Dobrnęliśmy razem do końca :D
Trochę się z nami wymęczyliście :D
Dziękujemy, dziękujemy, dziękujemy.
Jakby to powiedział Harry: Massive thank you. :)
Jeszcze kilka miesięcy temu żadna z nas by nie pomyślała, że będzie prowadziła bloga. Oooo.... a jeszcze o zgrozo, że te wypociny będzie ktoś czytał :D
Będziemy tęsknić za tym ciągłym sprawdzaniem czy nie ma nowego komentarza, jakiegoś waszego wpisu...
JESZCZE RAZ DZIĘKUJEMY ! <3
I może to brzmi banalnie, ale KOCHAMY WAS :D
Love and hugs D&A ;*
I może to brzmi banalnie, ale KOCHAMY WAS :D
Love and hugs D&A ;*
A tu paczajcie moi drodzy: trochę Harrolda od Dominiki: